Wyprawa Stalowolskiego Klubu Górskiego „Wrotnia” do Pakistanu i Chin,która odbyła się w dniach 18.09-26.10.2013 w składzie SKG – Kinga Wierucka, Justyna Markiewicz, Anna Kawalec, Magdalena Sudecka, Andrzej Makaran i Grzegorz Mołczan (KAGB).
Poniżej przedstawiamy sprawozdanie z wyprawy jakie zamieścił Grzegorz Moczan w Klubie Alpinistycznym przy Grupie Beskidzkiej GOPR.
Celem wyprawy była eksploracja fragmentów Pasma South Ghujerab Mountains w północnym Pakistanie i Ałtyn Tag w chińskiej prowincji Xiniang. Pasmo Ghujerab Mountains stanowi północne krańce Karakorum. Od zachodu ogranicza je dolina Hunzy, od północnego wschodu dolina Shagsgam, a od południa dolina Shimshal. Pasmo Ałtyn Tag jest fragmentem Kun Lunu, położonym na południe od miasta Cherchen. Od północy ograniczają je przedpola pustyni Takla Makan, a od południa Wyżyna Tybetańska.
W ciągu pierwszych czterech dni od wyjazdu z Rzeszowa dotarliśmy do miejscowości Nura na granicy kirgisko -chińskiej w Pamirze, lecąc ze Lwowa przez Stambuł i Biszkek do Osz. Tam okazało się, że z powodu święta w Chinach, granica została zamknięta na trzy dni. Skorzystaliśmy więc z gościnności jednej z kirgiskich rodzin i wędrowaliśmy po okolicznych górach. Justyna Markiewicz i Anna Kawalec weszły na wierzchołek o wysokości 4200 metrów położony na zachód od wioski. Dalsza trasa wyprawy prowadziła do Kaszgaru w chińskiej prowincji Xiniang, graniczącej z Pakistanem. W Kaszgarze zgodnie z planem Kinga Wierucka i Justyna Markiewicz opuściły ekipę i udały się w podróż turystyczną do Xiniangu, by po tygodniu wrócić przez Kirgistan do Polski.
Pozostałą czwórką udaliśmy się do miejscowości Pasu w północnym Pakistanie. 27 września wynajętym samochodem terenowym dotarliśmy wraz z całym ekwipunkiem do wioski Shimshal. Trasa wiodła karkołomną drogą po skalnych półkach z widokiem na Karun Koh (7164 m) oraz lodowiec Malangutti z masywem Distaghil Sar (7885 m) w Hispar Muztagh. Następnego dnia wyruszyliśmy w górę doliny w towarzystwie sześciu tragarzy niosących nasz dobytek, by po czterech dniach marszu w pięknej, górskiej scenerii znaleźć się w dolinie Ganj-i-Tag (wg tragarzy Ganj-i- Dur). Początkowo w głąb doliny wiodła pasterska ścieżka, lecz skończyła się wraz z ostatnią łąką. W ostatnim dniu marszu z tragarzami, dzięki ich spostrzegawczości, mieliśmy możliwość oglądać stadko błękitnych owiec, niezwykłe rzadkich zwierząt, zamieszkujących dzikie odludzia wysokiej Azji. Z tragarzami rozstaliśmy się na wysokości 4500 m. Przed nami piętrzyły się moreny Ganj-i-Tag Glacier, chaotyczna plątanina głazów, lodowych uskoków i szczelin. W ciągu trzech dni przenieśliśmy obóz i cały dobytek na wysokość 5100 m na morenę oddzielającą lodowiec Ganj-i-Tag od jego wschodniej odnogi.
Było to bardzo ładnie położone miejsce, z którego widoczna była panorama zachodniej części górnych pięter wraz z przełęczą, będącą naszym celem. Do tej pory pogoda nam sprzyjała. Temperatura w ciągu dnia w słońcu była powyżej zera, jedynie nocą spadała do około – 10°C. Od tragarzy dowiedzieliśmy się, że po 12 października należy spodziewać się znacznego pogorszenia pogody. Z tego właśnie powodu w okolicach tej daty, zamieszkujących Shimshal oraz przyległe doliny lud Wakhi sprowadza swoje stada w doliny i kończy sezon pasterski.
4 października wyszliśmy całą czwórką na przełęcz (5655m) leżącą na końcu wschodniej odnogi lodowca Ganj-i-Tag . Po drugiej stronie przełęczy znajduje się lodowiec South Uprang, sprowadzający do doliny Shagsgam. Przejście przez przełęcz jest trudne z powodu dużego uszczelinienia, ale możliwe. Magdalena Sudecka i Grzegorz Mołczan weszli z przełęczy na śnieżny wierzchołek (5729m), położony po wschodniej stronie. Przełęczy nadaliśmy nazwę Wrotnia Pir. Dwa dni później, poruszając się zachodnią odnogą lodowca Ganj-i-Tag i lawirując pośród szczelinami, osiągnęliśmy widoczną z bazy przełęcz prowadzącą do doliny Ghidimis oraz Ghujerab. Nazwaliśmy ją Ganj-Pir. Przejście na jej drugą stronę, podobnie jak w poprzednim przypadku, jest trudne, ale wykonalne. Całe otoczenie lodowca Ganj-i- Tag oraz jego odnóg, otoczenie lodowców South Uprang oraz Ghimdis to piękne, trudne technicznie góry o wysokościach 5700 m-6100 m nieposiadające nazw ani przejść. Jest to wymarzony rejon do eksploracji dla małych niskobudżetowych wypraw. Mając rozpoznany teren, z pewnością jeszcze tu kiedyś przyjedziemy.
Następnego dnia, 7 października rozpoczeliśmy zejście z bazy do Shimshal. Nie korzystaliśmy z usług tragarzy, więc ciężkie plecaki dały nam porządnie w kość. Piątego dnia marszu dotarliśmy do wioski i pojechaliśmy do Sost, by przekroczyć granicę z Chinami. Mieliśmy przecież w planie kolejne pasmo górskie, położone w Kun Lunie. W Kaszgarze czekał na nas depozyt z żywnością przeznaczoną na Ałtyn Tag. Na granicy spotkała nas jednak przykra niespodzianka. Z powodu święta (tym razem w Pakistanie) granica została zamknięta na 10 dni. W tej sytuacji nie pozostało nam nic innego, jak pozostawić nasze ciężkie plecaki w kolejnym depozycie w Sost i rezygnując z Kun Lunu pojechać na południe.
W ciągu tych 10 dni odwiedziliśmy Gilgit, podziwiając po drodze Rakaposhi (7788 m). Jechaliśmy w wojskowym konwoju u podnóża Nanga Parbat (8126 m), by dotrzeć do Rawalpindi, a potem zanurzyć się w labiryncie ciasnych uliczek starego miasta w Lahor. W czasie tej podróży wielokrotnie mieliśmy okazję doświadczyć wielkiej życzliwości i gościnności ze strony Pakistańczyków. Na każdym kroku spotykaliśmy się z gestami przyjaźni. Powrót do Kaszgaru i przejazd do Urumqi na samolot zakończył ten kolorowy sen. Na dworcu kolejowym w Kijowie, gdzie czekaliśmy na pociąg do Lwowa, wykorzystując chwile naszej nieuwagi, ktoś ukradł nam aparat fotograficzny z ważnymi dla nas zdjęciami. Zdarzenie to uświadomiło nam boleśnie, że oto wróciliśmy do „cywilizowanego świata.”
Grzegorz Mołczan